Wyścig zbrojeń przed Salonem Samochodowym w Genewie trwa w najlepsze. Swoje pięć groszy do tej rozgrywki chce dorzucić Carlsson – znany i uznany tuner Mercedesa.
Firma ta szykuje coupe kryjące się pod symbolem C25. Według Carlssona to pierwsze skonstruowane przez tą firmę od podstaw auta. Według nas bazuje w dużym stopniu na Mercedesie SL.
Trzeba jednak przyznać, że od seryjnego coupe Mercedesa dzieli C25 naprawdę dużo. Auto jest bardzo agresywnie stylizowane i nie ma szans by nie wzbudziło zainteresowania innych kierowców.
Pod długą niczym lotniskowiec maską znajduje się silnik V12 o pojemności 6 litrów. Przy wsparciu dwóch turbosprężarek rozwija moc 753 KM. Jeszcze większe wrażenie robi moment obrotowy – 1320Nm. Wystarczy przy przenieść stolicę z Warszawy do Krakowa.
Prędkość maksymalna C25 to 353 km/h. Pierwsza setka pokazuje się na liczniku po 3.7 sekundy. Obrazowo mówiąc – w czasie gdy wy czytacie do zdanie, kierowca w Carlssonie już ma na liczniku „setkę”.
Aby zatrzymać ten pocisk potrzebne są niezłe hamulce. Niezłe to zresztą spory eufemizm – potrzebne są cholernie wydajne hamulce. Carlsson oczywiście zdaje sobie z tego sprawę – z przodu znajdziemy tarcze o średnicy 405 mm. Gdy dopełnią żywota mogą spokojnie robić za gustowny stolik kawowy. Z tyłu mamy tarcze o średnicy 380 mm.
Carlsson C25 będzie autem wyjątkowym. Spotkać go na drodze będzie bardzo trudno. Wyprodukowany zostanie jedynie 25 egzemplarzy. Cena? Jeżeli ktoś o nią pyta to raczej na pewno go nie stać na C25.