Rajd Dakar 2012: Hołowczyc liderem po trzecim etapie!

Krzysztof Hołowczyc zajął drugie miejsce na trzecim etapie Rajdu Dakar, który prowadził z San Rafael do San Juan. Polak obiją prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Nasz kierowca wraz z pilotem Jeanem-Marc Fortinem stracił lekko ponad minutę do Nani Romy i Michela Perin, którzy wygrali etap. 72. miejsce zajął Adam Małysz, dzięki czemu były skoczek narciarski awansował w generalce na 51. pozycję, tracąc dwie godziny i 53 minuty do "Hołka".

- To niesamowite jak małe różnice są pomiędzy poszczególnymi zawodnikami - splity są mniejsze niż wśród motocyklistów. Staramy się jechać jak najszybciej, a kiedy się jedzie po zwycięstwo zawsze można popełnić błąd, wypaść z drogi, czy złapać kapcia. Dzisiaj właśnie to przydarzyło się Stephanowi Peterhanselowi, który od razu spadł w klasyfikacji. Ale my również trochę pobłądziliśmy. Źle skręciliśmy w jednym z miejsc, pojechaliśmy trasą motocyklistów i musieliśmy wracać pod prąd odcinka. Miałem ogromnego stracha, gdyż się śpieszyłem, a z naprzeciwka jechały na mnie motocykle. To ja jechałem pod prąd więc musiałem im ustępować. Później jadąc przez rzekę uderzyliśmy w gałąź, która przeszyła nam szybę i skończyliśmy tak OS. - powiedział Hołowczyc. O dużym pechu może mówić Jakub Przygoński, któremu na 68. kilometrze wybuchł silnik i tym samym zakończyć już rywalizacje w tegorocznym rajdzie. Polak przed tym etapem zajmował wysokie czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Problemy na trasie miał także Coma, który pomylił sobie trasę, przez co stracił trzynaście minut do Despresa. Dziś kolejny etap, w którym kierowcy będą mieli do pokonania 424 kilometrów z San Juan do Chilecito. - Niestety dla mnie Rajd Dakar się już skończył. Korbowód zrobił dziurę w bloku silnika, silnik wybuchł i nie dało się już nic z tym zrobić. Jednostka napędowa z dziurą nie nadaje się już do niczego, po prostu nie odpala. Dla mnie to wielki dramat i zawód. Cały sezon przygotowywałem się bardzo solidnie i wkładałem w to bardzo dużo serca. Nie wiadomo dlaczego ta konkretna jednostka nie wytrzymała. Na pewno mój motocykl pojedzie prosto do fabryki KTM, gdzie zostanie gruntownie zdiagnozowany. To nie jest typowe, by silnik psuł się po dwóch dniach jazdy – mówi rozczarowany Przygoński .